czwartek, 3 grudnia 2015

Zabawa w Nu Gotha

Witajcie! 
Tak, tak, wiem. Dawno mnie nie było, bo nie miałam ani czasu, ani ochoty na jakiekolwiek pisanie tutaj. Wiecie: egzaminy semestralne, o których się dowiedziałam kilka dni przed nimi i tak dalej. No i nie miałam co pokazywać, ponieważ nie wychodziłam z domu. Jednakże dziś postanowiłam zebrać siły do kupy i zmobilizować się do działania, aby jakoś się ładnie wystroić i to uwiecznić. W końcu moja czarna szminka z chińczyka nie mogła zostać porzucona w zapomnienie, a i moje włosy jeszcze nie mają kilkucentymetrowego odrostu.
Dobra, nie zanudzam, Nie będę się też jakoś wielce dziś rozpisywać, tylko przechodzę do notki.

W dzisiejszej stylizacji mam niestety tylko jedną rzecz z lumpeksu (nie licząc kabaretek, których nie wiać). No tak jakoś wyszło.

Aksamitka na szyi: lookaah
Koszulka ze sfinksem: aliexpress
Siateczka: Second-hand
Tennis skirt: vinted.pl
Kabaretki: Second-hand
Zakolanówki: sklep z bielizną
Okulary lenonki: sklepik na rynku
Trochę ziemniaczanie wyszłam na tym zdjęciu



Szpan na burżujskie fajeczki musi być


Oki, to koniec na dziś. No i postaram się poprawić ze systematycznością co do prowadzenia tego bloga, ponieważ jak to mówią "bez pracy nie ma kołaczy".

Natasha

czwartek, 12 listopada 2015

Gdy dostajesz nowe soczewki w swoje łapki, czujesz potrzebę wystrojenia się jak szczur na otwarcie kanałów

Witajcie!
Zapewne myślicie pewnie wszyscy, że rzuciłam bloga daleko w kąt. I faktycznie chciałam to zrobić, gdyż zrobiło mi się przykro po tym, że czytelnicy go nie komentują praktycznie wcale (tylko bliscy znajomi). Tak, wiem, przy dwóch postach fejmu nie zdobędę, mam się uzbroić w cierpliwość, blablabla... No ale jak widzę ile osób nie zostawia po sobie śladu to aż mi się odechciewa cokolwiek pisać i jakkolwiek poświęcać swój czas na tworzenie nowych "stylizacji", gdyż wydaje mi się to bezcelowe. Cóż, zapewne jak to się nie zmieni to będę dawać posty raz na ruski rok dla znajomych, ponieważ najzwyczajniej w świecie będę wolała robić nic produktywnego, niż się "spełniać". Mnejsza, koniec mojego bólu kakaowej krainy, czas na posta.

Był pochmurny, listopadowy wtorek. Skrywającą się za blokami szarość nieba zauważałam ze swojego okna, siedząc dzień jak co dzień przed komputerem. Brat jak zwykle siedział przed laptopem i przeglądał zszywka.pl, no bo co innego może robić człowiek po studiach bez pracy? Swoją drogą uważam tę stronę internetową jako cebulacki odpowiednik tumblra, tak samo jak nk zamiennik facebooka, wrzuta.pl nieszczęsną podróbką youtube, a chomikuj upolszczoną wersją torrentów. Z tą różnicą, że na tym pierwszym jest mniejsze ryzyko ściągnięcia przez przypadek ruskiego pornola.
W pewnym momencie ktoś zadzwonił do domofonu. Przez kilka sekund miałam niemą i nieruchomą walkę z krewniakiem p.t. "kto pierwszy wstanie i podejdzie otworzyć drzwi". Tym razem to ja przegrałam, bo nie mogłam doczekać się listonosza. I faktycznie po niecałej minucie w drzwiach stał mój chrzestny, który z zawodu rozdaje pocztę po mojej okolicy zamieszkania. Miał dwa listy: jeden z banku milenium do mojej mamy, a drugi do mnie, z jakimś wypukłym przedmiotem w środku. Podpisałam odebranie przesyłki poleconej, po czym podałam z wujkiem Jarkiem sobie dłoń i zabrałam się do odpakowywania mojej paczki. Nie byłam zaskoczona tym, co do mnie przyszło. Dotarły do mnie moje oczekiwane soczewki! Zadowolona zaczęłam się szykować do szkoły.

Osobiście jestem z nich bardzo zadowolona. Nie dość, że ładnie i w miarę naturalnie się prezentują, to jeszcze wygodnie mi się je nosi na oczach. Perfect.


Dobra, koniec chwalenia się, przechodzę do konkretów tego bloga. Postanowiłam się znowu wystroić do szkoły i nie założyłam babcinego swetra. A że umyłam włosy, to nie zakładałam tego dnia peruki.

Choker:  aliexpress
Naszyjnik: aliexpress
T-shirt: Second-hand
Bluza ze sztucznego futerka: Second-hand
Spodnie: Second-hand
Buty: Brilu.pl


Zagadka na dziś: poznajecie symbol, który widnieje na naszyjniku? Jeśli tak: co on oznacza? Czekam na odpowiedzi! Tymczasem się z Wami żegnam. Paa~ ♥
Natasha


poniedziałek, 2 listopada 2015

Kawaii menel style desu (XD) + Halloween

Witajcie, dziś postanowiłam zrobić notkę zbiorową, ponieważ nie miałam wiele czasu przez weekend ze względu na mój brak czasu. Coś czuję, że takie posty będę robić częściej, bo (o dziwo dla mojej rodziny, która myśli, że wiecznie nic nie robię i tylko się nudzę oraz siedzę na facebooku) nie zawsze mam czas. Meh, wybaczcie moją nieudolność pisarską, ale nie mam pojęcia jak mogę te notki opisać ciekawiej. Chyba muszę nabrać wprawy.

Kawaii menel style desu (XD)


Dnia trzydziestego października wyruszyłam do mojej bliskiej znajomej Eri (która nie znosi słowa "przyjaciółka"). A jak wiadomo: dziewczę z małego miasteczka wyruszające do dużego miasta oraz niezmiernie zwracające uwagę na swój wygląd zewnętrzny musi się jakoś wystroić, by czuć się dobrze w swoim ciele. Na początku chciałam ubrać swój ulubiony golf, jednakże gdy znalazłam w szufladzie mamy moje rajstopy z podstawówki (które nadal na mnie pasują przez bycie karłem), odstawiłam go z powrotem do szafy (spokojnie, pokażę go kiedy indziej, gdyż mam ochotę go ubrać niebawem oraz na dworze jest zimno, a on jest ciepły). 

W tej stylizacji dominują ciemniejsze barwy, akcenty kolorystyczne w tych ubraniach kojarzą mi się z zasypaną powierzchnią ziemi przez różnorakie kolorowe liście, które opadły z drzew pod wpływem braku chlorofilu. 


Sweter: Second-hand
Spódniczka: Second-hand
Rajtuzy: W sumie to nie wiem, dostałam je po kuzynce jakieś 11 lat temu
Glany: używane, kupione na allegro





Opisałabym swój dzień, co robiłam itp., ale wątpię, by kogokolwiek to obchodziło tak naprawdę. Nie chcę zajmować swojej strony rzeczami, które by odpychały innych i zamierzam skupiać się na głównej tematyce bloga. Poza tym próbowałam kawałek swojego dnia opisać w pociągu na kartce i wyglądało to po prostu źle, jakbym na siłę chciała zapełnić wpis zbędnymi literkami. 
Na dziś więc kończę, jednak to nie zakończenie tej notki, gdyż resztę dopiszę jutro, także się z Wami nie pożegnam w tym miejscu. 

Halloween


Witam ponownie (napisałam to jednak dwa dni po, ale o tym później), tym razem z moim halloweenowym przebraniem. Co prawda nie jest ono jakieś ambitne jak kostiumy moich znajomych, jednakże bardzo chciałam się przebrać za zaćpaną Mię Wallace z filmu "Pulp Fiction" (swoją drogą to mój ulubiony film). Chwalę się nim, albowiem ubrania do tego instant cosplayu nie są nowe. Niestety jednak nie mogłam wyjąć kolczyka, gdyż moje dziurki nawet zagojone szybko się zrastają. Poza tym muszę przyznać, że tego dnia czułam się niewyjściowo.

Peruka: aliexpress
Sztuczna krew: zastosowałam tint z bell (i ludzie się nabierali, że jest prawdziwa)
Koszula: znalazłam w szafie mamy
Spodnie dzwony: Second-hand


 A tu z Eri



Planowałam jeszcze dodać wpis o tym jak się ubrałam na wszystkich świętych, niestety dostałam zatrucia pokarmowego po KFC i umierałam (co mi się działo to zachowam dla siebie, bo to trochę upokarzające pisać o tym publicznie), przez co przeleżałam cały dzień na materacu, cierpiąc z bólu i męczeństwa. Nigdy więcej sieciówkowych fastfoodów.


A, i jeszcze jedno: w komentarzu poproszono mnie o to, abym opisała jak znajduję perełki w moich ukochanych sklepach z odzieżą noszoną przez bogatych obcokrajowców. Szczerze mówiąc myślałam kiedyś o takiej notce, więc ona się na 100% tutaj pojawi. Muszę po prostu zebrać swoje wszystkie informacje do kupy i połączyć wątki, po czym je opisać w takowym wpisie.

Pozdrawiam Was i zachęcam do komentowania!
Natasha

czwartek, 29 października 2015

Bo od czegoś trzeba zacząć

Z góry proszę mi wybaczyć wszelkie błędy językowe i powtórzenia, ponieważ posta piszę po 23, a o tej godzinie przestaje mi pracować mózg.

Pewnie każdy początkujący bloger miał pewien, bardzo ważny problem jak zacząć swojego pierwszego posta. Mam go również i ja, więc myślę, że powinnam po prostu napisać trochę o genezie i koncepcji powstania tej oto stronki internetowej, przedstawić się oraz po prostu po tym wywodzie przejść do rzeczy. Nie będę więc pisać długiego wstępu, tylko przejdę od razu do rzeczy.

Pewnego jesiennego wieczoru około godziny siedemnastej po bezczynnym leżeniu przed komputerem, jak prawie każdego dnia w czasie wolnym, przyodziałam swoje jedyne spodnie jakie noszę, zarzuciłam na siebie babciny sweter leżący na moim łóżku i parkę kupioną tydzień temu w Zarze (jedna z nielicznych rzeczy w przeciągu ostatnich kilku lat jakie kupiła mi mama). Brat jak zwykle nie zwracał uwagi na to, że gdzieś się wybieram, był za bardzo zajęty graniem w "Wiedźmina 3". Włożyłam zniszczone conversy w rozmiarze 35, schowałam klucze do kieszeni, po czym usadowiłam wygodnie słuchawki na swojej głowie i wyszłam z mieszkania. Moja wyprawa nie była jednak bezcelowa: zmierzałam do gabinetu mojej Pani Psycholog. 
Miałam na tamtejszą wizytę przygotować listę dziesięciu rzeczy, które sprawiają mi przyjemność w życiu. Jedną z nich (bodajże znajdowało się to pod punktem piątym) było chodzenie po lumpeksach, wyszukiwanie istnych perełek wśród sterty rzeczy używanych niegdyś przez bogatych obcokrajowców oraz tworzenie z nich stylizacji, żeby wszystko trzymało się kupy. Serio, to moja obsesja dająca mi radość, która niestety po cichu opada. Na szczęście polecono mi rozwinąć swoje pasje i założyć bloga o takiej właśnie tematyce, o czym z resztą kiedyś myślałam, ale nie mogłam się zebrać do mobilizacji. Pomyślałam "Czemu nie?". I tak właśnie piszę pierwszego posta! Mam tylko nadzieję, że się nie zniechęcę przez małą ilość osób lajkujących i komentujących.

Dlaczego taka tematyka? Odpowiedź jest prosta: chyba każda dziewczyna lubi się ładnie stroić (modnie, alternatywnie lub coś pomiędzy), ale nie każdą stać na drogie, markowe ubrania. Wokół siebie widzę osoby, które owszem, prowadzą blogi ze swoimi stylizacjami, jednakże zazwyczaj mają wysoki status majątkowy (lub ich rodzice mają, nevermind). Wiadomo: przeciętnej dziewczyny na to nie stać. Może to być spowodowane ciężką sytuacją finansową w domu. Takim istotkom zapewne przychodzi do głowy "Meh, chciałabym być bogata i wyglądać ładnie, ale nie jestem i nie mogę". Chcę obalić ich myślenie i pokazać, że ładnie się ubrać każdy może bez względu na grubość portfela (hahah, to zdanie z wykrzyknikiem brzmi jak u zmotywowanego bohatera gatunku anime "shounen", który z wrodzonym optymizmem w sobie chce osiągnąć swój cel ciężką pracą pomimo braku odpowiednich umiejętności na początku swojej "kariery")! Tak, wiem, youtuberki robią swoje lumpeksowe haule. No ale one tylko pokażą rzecz i papa, nie zestawią jej z niczym dla przykładu, po prostu się chwalą. Ja chcę być inspiracją w tej dziedzinie zakupów.
Drugi powód założenia bloga: to ma być dla mnie pewnego rodzaju formą terapii. Bym znalazła jakiś mały sens w życiu i rozwijała pasję zamiast tylko, za przeproszeniem, siedzieć na dupie i mieć weltschmerza. Nie uda mi się to jednak, jeśli nie będę mieć zainteresowania ze strony innych. Dlatego już proszę: komentujcie. Jak Wam się podoba, to chwalcie, jak nie to wyrażajcie opinię co zrobiłam nie tak. Nie zamierzam stać całe życie w miejscu, jednakże jestem człowiekiem, który szybko się demotywuje do działania. Posiadam słomiany zapał i jeśli nie widzę sukcesów: rzucam wszystko w kąt i idę nołlajfić na facebooku.
Trzecia przyczyna tego motywu przewodniego: najzwyczajniej w świecie nie stać mnie na kupowanie w sieciówkach. To znaczy niby stać, ale wolę za tę samą cenę kupić od dwóch do nawet dwudziestu pięciu rzeczy, lub kupić jedną, a pozostałą kwotę przeznaczyć na coś innego, co sprawi mi równą przyjemność (np. kosmetyk, mam manię szminek!). Zwłaszcza, że są po prostu ładne. No i wszystko w sieciówkach wpadające w mój gust jest drogie. A moja rodzina może nie jest jakaś przesadnie biedna, ale kokosów mama również nie zarabia. Majętność mojej familii utrzymuje się na poziomie mocno przeciętnym.

A, i z góry mówię: Jeśli szukasz inspiracji w stylu Maxineczki czy innych tego typu blogerek modowych, to nie masz tu czego szukać. Mnie taki styl ubioru nie interesuje, bardziej ciągnie mnie do odmienności, czy to mniejszej czy większej. Nie ograniczam się także tylko do jednego stylu, ubieram się po prostu jak chcę. Jednego dnia mogę ubierać się cała na czarno, z motywem koszulek rodem marki killstar, następnego w stylu grunge, gdzie czasem na serio wyglądam jak zadbana bezdomna (gdzie ratuje mnie makijaż), a kolejnego poranka wstanę i zażyczę sobie "chcę być damą", i tak się właśnie przyodziam. A, i nie boję się zakładać kolorowych peruk. Z resztą dziwne by to było, gdybym krępowała się je nosić mając włosy w różowej barwie.
Uff... ale się rozpisałam! No nic, zostało mi tylko zaprezentowanie co założyłam dziś do szkoły. Tak, specjalnie się wystroiłam na rzecz pierwszego posta, niestety miałam możliwość tylko strzelenia słitfoci w lustrze.

Od góry:
Peruka: Aliexpress
Obroża: Aliexpress
Welurowy crop top: Second-hand
Phone case: Aliexpress
Spodnie: Second-hand
Czarne skarpetki z błyszczącą nitką: primark
Glany: używane, kupione od kogoś na allegro.pl

To "artystyczne" zdjęcie butków i brokatowych skarpetek z primarku musiało się tutaj znaleźć.

No, to tyle na dziś. Mam nadzieję, że Was nie zanudziłam swoim długim wywodem oraz post Wam się w miarę podobał. Następnym razem postaram się bardziej! Tymczasem kończę na dziś. Życzę Wam dobrej nocy (lub dnia)!
Natasha