poniedziałek, 2 listopada 2015

Kawaii menel style desu (XD) + Halloween

Witajcie, dziś postanowiłam zrobić notkę zbiorową, ponieważ nie miałam wiele czasu przez weekend ze względu na mój brak czasu. Coś czuję, że takie posty będę robić częściej, bo (o dziwo dla mojej rodziny, która myśli, że wiecznie nic nie robię i tylko się nudzę oraz siedzę na facebooku) nie zawsze mam czas. Meh, wybaczcie moją nieudolność pisarską, ale nie mam pojęcia jak mogę te notki opisać ciekawiej. Chyba muszę nabrać wprawy.

Kawaii menel style desu (XD)


Dnia trzydziestego października wyruszyłam do mojej bliskiej znajomej Eri (która nie znosi słowa "przyjaciółka"). A jak wiadomo: dziewczę z małego miasteczka wyruszające do dużego miasta oraz niezmiernie zwracające uwagę na swój wygląd zewnętrzny musi się jakoś wystroić, by czuć się dobrze w swoim ciele. Na początku chciałam ubrać swój ulubiony golf, jednakże gdy znalazłam w szufladzie mamy moje rajstopy z podstawówki (które nadal na mnie pasują przez bycie karłem), odstawiłam go z powrotem do szafy (spokojnie, pokażę go kiedy indziej, gdyż mam ochotę go ubrać niebawem oraz na dworze jest zimno, a on jest ciepły). 

W tej stylizacji dominują ciemniejsze barwy, akcenty kolorystyczne w tych ubraniach kojarzą mi się z zasypaną powierzchnią ziemi przez różnorakie kolorowe liście, które opadły z drzew pod wpływem braku chlorofilu. 


Sweter: Second-hand
Spódniczka: Second-hand
Rajtuzy: W sumie to nie wiem, dostałam je po kuzynce jakieś 11 lat temu
Glany: używane, kupione na allegro





Opisałabym swój dzień, co robiłam itp., ale wątpię, by kogokolwiek to obchodziło tak naprawdę. Nie chcę zajmować swojej strony rzeczami, które by odpychały innych i zamierzam skupiać się na głównej tematyce bloga. Poza tym próbowałam kawałek swojego dnia opisać w pociągu na kartce i wyglądało to po prostu źle, jakbym na siłę chciała zapełnić wpis zbędnymi literkami. 
Na dziś więc kończę, jednak to nie zakończenie tej notki, gdyż resztę dopiszę jutro, także się z Wami nie pożegnam w tym miejscu. 

Halloween


Witam ponownie (napisałam to jednak dwa dni po, ale o tym później), tym razem z moim halloweenowym przebraniem. Co prawda nie jest ono jakieś ambitne jak kostiumy moich znajomych, jednakże bardzo chciałam się przebrać za zaćpaną Mię Wallace z filmu "Pulp Fiction" (swoją drogą to mój ulubiony film). Chwalę się nim, albowiem ubrania do tego instant cosplayu nie są nowe. Niestety jednak nie mogłam wyjąć kolczyka, gdyż moje dziurki nawet zagojone szybko się zrastają. Poza tym muszę przyznać, że tego dnia czułam się niewyjściowo.

Peruka: aliexpress
Sztuczna krew: zastosowałam tint z bell (i ludzie się nabierali, że jest prawdziwa)
Koszula: znalazłam w szafie mamy
Spodnie dzwony: Second-hand


 A tu z Eri



Planowałam jeszcze dodać wpis o tym jak się ubrałam na wszystkich świętych, niestety dostałam zatrucia pokarmowego po KFC i umierałam (co mi się działo to zachowam dla siebie, bo to trochę upokarzające pisać o tym publicznie), przez co przeleżałam cały dzień na materacu, cierpiąc z bólu i męczeństwa. Nigdy więcej sieciówkowych fastfoodów.


A, i jeszcze jedno: w komentarzu poproszono mnie o to, abym opisała jak znajduję perełki w moich ukochanych sklepach z odzieżą noszoną przez bogatych obcokrajowców. Szczerze mówiąc myślałam kiedyś o takiej notce, więc ona się na 100% tutaj pojawi. Muszę po prostu zebrać swoje wszystkie informacje do kupy i połączyć wątki, po czym je opisać w takowym wpisie.

Pozdrawiam Was i zachęcam do komentowania!
Natasha

4 komentarze: